KAPELUSZ HUNNY ORANGE BUNNY I ŻYCIE PEWNEJ SUKIENKI/ HUNNY ORANGE BUNNY HAT AND LIFE OF DRESS

English version below

 Media społecznościowe wtopiły się w życie bez mała każdego z nas tak bardzo, że egzystencja 
bez "śledzenia" facebooka, instagrama czy snapchata wydaje się już być niemożliwa.
Osobiście przyznaję, że z racji prowadzonego biznesu, uczestniczyć w tym całym wirtualnym świecie muszę. Lubię. A instagram po prostu uwielbiam. 
Zachwyca mnie to, jak inni widzą świat. Zachwyca mnie to, jak świat jest piękny i jak pięknie 
ludzie żyją. Urzeka mnie przyroda, kwiaty, zwierzęta. Największą uwagę moją przykuwają jednak
KOLORY I ENERGIA, która czasem aż krzyczy ze zdjęć prezentowanych szczególnie na instagramie właśnie. Tych z modą w tle w szczególności.

  

Social media has entered our lives so deeply, that existing without facebook, instagram 
or snapchat nowadays seems impossible. I personally have to admit that mainly because 
of my millinery businesstaking everyday part in this viral world is inevitable. I like it. 
And instagram I just adore!
I love the way people see the world. I adore the beauty of the world around us and the way 
people live. I am astouned by nature, flowers, animals. 
COLOURS AND ENERGY -in fashion especially- are my biggest love though. 
Instagramphotos are the best means to present it to the world.
 

I tak, pewnego dnia, przeglądając o poranku setki zdjęć, nagle zatrzymałam się w niemym zachwycie. Nad zdjęciem. Jednym. Jedynym. Kobiety.
Blondynka z pięknymi długimi włosami, grzywką, wielkimi oczami i w stroju jak z innego świata.
Wszystko wystylizowane tak, że poczułam się, jakbym była na małej uliczce Paryża, za chwilę-
przy kolejnym zdjęciu- znalazłam się gdzieś w Amsterdamie, by za kilka sekund przenieść się
do lat 60-tych Ameryki i ujrzeć piękniejszą wersję Jackie. Japońska gejsza.
"Duch" Marleny Dietrich. Polska łąka a na niej śliczna "dziewczyna kwiat" lat 70-tych,
rosyjska Dama, romantyczna fashionistka lat 20-tych, intelektualistka, dziewczyna z sąsiedztwa.... MONIKA.
Kobieta o tysiącu twarzy.
Utonęłam w tych kolorach, energii...


One day, searching through hundreds of photos, I was suddenly stopped in a spechless 
enchantement. Over the photo. One photo. Of a woman.
Blond girl with beautiful, long hair and fringe, huge eyes and dressed so very different.
Everything styled the way I immediately felt as if I was in Paris, a few seconds later 
in Amsterdam, after a minute I was taken to America and 60's just to see the more beautiful 
version of Jackie Kennedy. Japanese Geisha. "Ghost" of Marlene Dietrich. 
Polish meadow full of flowers and "flower power" girl from 70's. Russian Lady, romantic 
fashionista from 20's, intelectual, a girl from the neighbourhood.
Monika.
Thousand faces Woman.
I drowned in these colours, energy....



Nie wiem jak ona to robi. A właściwie one. Dwie kobiety. Koleżanki z pracy.
Jedna- czarodziejka stylistka Monika Gręda, druga- wróżka obiektywu Ewa Husejko.
Profil LIFE OF DRESS na instagramie. Musicie wejśc i zobaczyć.
Ja przepadłam. Utonęłam w tych zdjęciach. Ujęciach. Kolorach. Stylizacjach.
Nie wiem co te zdjęcia w sobie mają, ale są takie, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
czekam każdego dnia na to, co dziewczyny wrzucą, jaką stylizację wymyślą.
W dzisiejszych czasach, wśród miliona zdjęc prezentowanych każdego dnia, znalezienie
TAKICH RODZYNKÓW graniczy z cudem.
A ja znalazłam! I zachwytom mym końca nie będzie!


I do not know how she does it! In fact how they do it. Two women. Friends from work.
One of them- the magician and stylist Monika Gręda, the second one- the Fairy of the Lens- 
Ewa Husejko. LIFE OF DRESS profile on instagram. You have to see it!
I am in and do not want to go out :-)
I love the energy, the colours, the way the pictures are taken. The outfits.
I do not know what magic these photos have, but what I know is that it was 
LOVE AT FIRST SIGHT. 
I wait every day what the girls are going to present to the world.
These days, among milions of photos presented every hour, finding such "diamonds" is like a dream.
I found mine. And my wows will last and last!



A kiedy pewnego dnia Monika osobiście weszła do mojej pracowni- zakochana zresztą
z wzajemnością- w kapeluszach LALLU CHIC, radości mej nie było końca.
I kiedy zaczęła mierzyć te wszystkie moje kapelusze.... :-)
No cóż powiedzieć- nie ma takiego, w którym nie wyglądałaby zjawiskowo.
Bardzo się cieszę! Cieszę się ogromnie! Najbardziej!
Z tego oczywistego faktu, że SĄ W POLSCE KOBIETY KOLOROWE!
Że są kobiety, które odnajdują kapelusze i czapki LALLU CHIC!
I zakochują się w tym, co robię bez pamięci. A ja wciaż bez pamięci zakochana w tym, co robię,
dzisiaj przedstawiam Wam Monikę w jednym z najbardziej uroczych nakryć głowy z pracowni LALLU CHIC- soczyście pomarańczowym "króliczku" HUNNY ORANGE BUNNY.
Bajkowo. Po prostu. Nic dodać, nic ująć.
I ta obłędna dbałość o detale. Ten pomarańczowy fotel. Kwiatki pomarańczowe. Pies....
Biały :-)
Zostawiam Was z LIFE OF DRESS- z Moniką modelką i Ewą za obiektywem.
Z Warszawą w tle.
I z kapelutkiem LALLU CHIC.
Pięknego wieczoru!


And when one day Monika entered my LALLU CHIC atelier- being already in love 
in LALLU CHIC hats- my happines hit the sky.
And when she started trying on all the hats... :-)
I have to say that there was not a single one she would not look gorgeous in!
I am truly happy. Happy beyond and more!
Because of the fact that THERE ARE COLOURFUL WOMEN IN POLAND!
That there are women who find LALLU CHIC hats and beanies.
And fall in love with them! For ever!
And me- being in love with my hats, with my work, today I present you MONIKA 
in one of the sweetest headpieces of LALLU CHIC atelier.
The energetic "bunny" hat "HUNNY BUNNY ORANGE".
Fairytale. Just like that. Nothing more to say.
And this unbelivable attentiveness for details. This orange armchair. 
Flowers in the colour of the hat. The dog.
White one ... :-)
Take your time with LIFE OF DRESS- Monika and Ewa behind the camera.
In Warsaw.
And LALLU CHIC orange sweet hat.
Have a great evening!

Komentarze

Popularne posty