SŁUZEWIEC DERBY 2015- WHERE IS THE DRESS CODE ???




Jury from the left: Karolina Szostak, Rafał Zieliński, Hania Bulczyńska

 Polska wersja pod angielską.

My today's post will not be about beautiful hats. Will not be about fashion.
Will not be about glamour and beauty.
My today's post will be about a really traumatic experience. Honestly.
And it will be full of criticism. But it has to be written. It has to be said.
Maybe it will be just a drop the would change anything on the field of HATS in Poland.

In the first week of June every single year a SŁUZEWIEC DERBY is held in Warsaw.
For a few years there has been organized a hat contest in which I happily took part last year.
My hats won- the first prize among them and that was really something.
But- as I am a fan of races in England and Australia and whenever I see how it is organized,
I just sigh and wish that such an event will finaly happen here. Enough to say that I decided
not to take part in our races this year.

One of my happy clients.

It was not meant to happen though. Two days (!) before Derby I received a phone call
and I was begged to be a judge and have my hat stand there.
A lot of thinking went through my mind. And decision came with a thought that I would
see how it goes and how it looks from the other side of the medal.

None of my decisions taken were regretted. Never. As every single day teaches us something. Sometimes it is a lesson for the whole life, sometimes it is a lesson just for a while.
This decision just proved what I always knew. And that is the saddest thought of all-
Poland and Polish races- as for the hats contest-  
have nothing, NOTHING in common with the races and hats contests I am fascinated with.


I am not going to write about the organization of the hat contest, nor about the dress code,
which simply did not exist. There were a few women who really looked nice and it was seen
that they put a lot of effort to the whole outfit and the headwear.
But for such an event just a few???!!!
If not the appearance of Rafal Zieliński, who attends Ascot and knows how to dress for Derby,
if not me and my beautiful friend Dominika in our silk dresses, high heels and couture hats
and five or six (!) women dressed for the occassion, I would definitely thought that I am on the beach!!! The flow of straw hats, cotton dresses on thin shoulder- straps, shorts and flip- flops!!!


I will not attend it any more. Unless everything is changed. Until people understand that there are certain events and certain places that CLASS AND CHIC AND DRESS CODE IS OBLIGATORY.
But I might not live till then. And on the other hand- what to expect if even La Scala in Milan 
sees tourist in jeans, sneakers and t-shirts! What a horror!
I might not be the right person to judge anyone but if I am chosen to judge hats- let there be HATS!
Just a few photos enclosed as after an hour of being there I just lost my hopes, beliefs
and all the energy. I came back home frustrated. End of story.


Happy and gorgeous New Yorker:-)

Mój dzisiejszy post nie będzie o pięknych kapeluszach. Nie będzie o modzie.
Nie będzie glamour.
Będzie o traumatycznym doświadczeniu. Naprawdę.
I będzie krytyczny. Ale muszę to napisać.
Może to będzie ta kropla, która zmieni cokolwiek w kwestii kapeluszy w Polsce.

 
W pierwszym tygodniu lipca, jak co roku, na Torze Wyścigów Służewiec w Warszawie odbywa
się Derby i konkurs na najpiękniejszy kapelusz.
W tym roku reklama radiowa głosiła nawet: "Przyćmijmy Ascot!". Odważne.
W zeszłym roku z radością wielką wzięłam udział w tymże konkursie ja i moje znajome w mych kapeluszach. Wygrałyśmy i pierwszą nagrodę i kilka innych. To było naprawdę coś.
Jako fanka wyścigów konnych, a raczej konkursów na najpiękniejszy kapelusz, które odbywają
się w Australii czy Anglii, widząc jak jest to organizowane u nas, zdecydowałam, że w tym roku jednak się nie zjawię.


Jednak nie było mi dane. Dwa dni przed Derby otrzymałam telefon, w którym błagano mnie
o wystąpienie w jury oraz wystawienie swojego stoiska. Mnóstwo myśli przeleciało mi przez
głowę i koniec końców zdecydowałam iść i zobaczyć jak to wygląda z tej drugiej strony.


Żadna z decyzji które podjęłam w życiu nie była decyzją, której żałowałam.
Każde doświadczenie jest lekcją albo na całe życie albo tylko na chwilę.
Ale po to właśnie żyjemy.
Ta decyzja udowodniła mi to, co zawsze wiedziałam. I jest to niestety bardzo smutne.
Polska i polskie wyścigi- a w szczególności konkursy na najpiękniejszy kapelusz- nie mają
NIC ALE TO NIC WSPÓLNEGO z tym, co widzę na Ascot czy na innych wyścigach na świecie.
Niestety.


Nie będę pisać o organizacji i tzw. dress kodzie, bo tego po prostu nie było!
Było kilka Pań, które naprawdę wyglądały bardzo elegancko i pięknie i widać było że włożyły
dużo wysiłku w to by ich stylizacja i nakrycie głowy było jedyne w swoim rodzaju. Brawa dla nich.
Ale na takie wydarzenie  zaledwie kilka? I przyćmić Ascot???!!! Szumnie powiedziane doprawdy.
Gdyby nie Rafał Zieliński w swoim fraku, lakierkach i najprawdziwszym cylindrze- jako bywalec wyścigów w Ascot rozumie co to znaczy dress code, gdyby nie ja i moja piękna przyjaciółka Dominika- obie w sukniach jedwabnych i na obcasach i gdyby nie te kilka (!) Pań elegancko
i stosownie ubranych do okazji, miałabym wrażenie, że jestem NA PLAŻY!!!!
Morze kapeluszy słomkowych wyciągniętych z dna szafy, bawełnianie, rozciągnięte sukienki
na ramiączkach, krótkie szorty i japonki!!!



Nigdy więcej tam nie pójdę. Chyba, że wszystko się zmieni. Chyba, że ludzie zrozumieją,
że są pewne wydarzenia i miejsca, w których obowiązuje strój który ma KLASĘ, SZYK!!!
Ale pewnie tego nie dożyję:-( Zresztą czego oczekiwać, skoro nawet do La Scali w Mediolanie
turyści potrafią przyjść w T-shircie i krótkich spodenkach??!! Co za horror!
Nie jestem osobą upoważnioną do oceniania innych ale jeśli wybiera się mnie do oceniania KAPELUSZY, niechaj będą to KAPELUSZE!!!
 

 
Zamieszczam zdjęć ledwie kilka, które mówią wszystko. Dziękuję Adamowi, który mimo wszystko zechciał biegać w tym upale Więcej zdjęć nie ma, ponieważ
po godzinie pobytu tam straciłam moje nadzieje, mą wiarę i cała swoją wielką energię.
Do domu wróciłam sfrustrowana. Koniec historii.


Informacja prasowa GALA

 
 

Komentarze

Popularne posty